DIABELSKI MOST
DIABELSKI MOST
CZERNA
Czerna to nieduża miejscowość
nieopodal Krzeszowic, którą cechują m.in. kopalnia odkrywkowa wapienia
„Czatkowice” czy nieco lepiej rozpoznawalny Klasztor Karmelitów Bosych –
trzymających pieczę nad Sanktuarium Matki Boskiej Szkaplerznej i św. Rafała
Kalinowskiego.
Naszą uwagę przykuło jednak coś zgoła
odmiennego, a mianowicie... legenda o pewnym moście przy klasztorze.
Zbudowany nad rzeczką Eliaszówką
eremicki most, wzorowany na rzymskich arkadach, był prawdziwym dziełem sztuki
budownictwa w Polsce XVII wieku. Łączył Zakon Karmelitów Bosych z ich dobrami w
Siedlcu. Jego budowa trwała dwadzieścia lat i pierwotnie nadano mu miano
anielskiego; lecz miejscowa ludność miała na jego temat odmienne zdanie i
szybko zaczęto go nazywać nie anielskim, a diabelskim.
Co skłoniło okolicznych mieszkańców,
żeby nadać budowli przyozdobionej czterema figurami świętych piekielny
przydomek?
Żeby uzyskać odpowiedź na to pytanie,
schodzimy z głównej drogi wydeptaną ścieżką po stromej skarpie. Przed nami
wyłania się potężna, pionowa na kilkanaście metrów konstrukcja, na której
czubku żyje samotne drzewo. Z każdej strony zalesione ruiny tworzą obraz
tajemniczości i swoistej grozy. Roślina dumnie wyrośnięta na samej górze
ceglanej struktury oznajmia, że taka atmosfera utrzymuje się tu od czasu
powstania arrasowej budowli.
- Wędrowcze – szepczą liście wysokiej
brzozy. Spoglądam w górę w obawie, czy to nie jakieś siły nieczyste ze mną poigrywają.
– Wyrosłam na odrobinie ziemi, zakorzeniając się między pozostałościami murów.
Zapewne zastanawiasz się wraz z towarzyszami, dlaczego to dzieło architektury
popadło w ruinę. Opowiadały mi stare drzewa, co to pamiętały epokę świetności
mostu, jakie dziwy się tu działy. Nawet zakonnicy poradzić nic nie mogli, bo
sam diabeł się tutaj zagnieździł i swą fortunę zakopał. Ludzie powiadają, że
można jej szukać jedynie w Wielki Piątek, gdy diablisko zajęte jest kuszeniem
Jezusa. W przeciwnym razie i życie można stracić. Jeśli jesteście odważni,
możecie spróbować skarb znaleźć. Niektórzy snują, że wmurowano w niego
zakonnice, które celibatu nie dotrzymały. Kara to musiała być straszliwa...
alibo może i ludzkie bajania to są? Ale powiadam wam: dziwne i niejasne w tym
miejscu energie się unoszą. Są to zapewne te podłe diabły i złe duchy, co na
moście schadzki robią w towarzystwie piekielnych elit, pod czujnym okiem samego
Lucyfera i Belzebuba. Na zgubę podróżnym, co tu przybywają, na ich dusze
niestrudzenie czyhają. Być może to za ich przyczyną eremicki most uległ
zawaleniu i nikt od tamtej pory zająć się nim nie chce. Może to i dobrze, bo ja
sobie żyć mogę spokojnie. Bywajcie i zachowujcie się przyzwoicie, żeby jaki
diabeł was nie zaczął kusić.
Samotne drzewo, które wyrosło na gruzach eremickiego mostu
Drzewo zamilkło i pozostał szum
wartkiej Eliaszówki. Rozglądamy się wokół i zastanawiamy się, gdzie może być
ukryty piekielny skarb. Pod rzeką wśród śliskich głazów, a może w arrasowych
murach? Idziemy ścieżką ku górze przez gęsty las. Być może tam znajdziemy
wskazówkę? Kilkanaście metrów dalej na ścieżce stoi budynek w ruinie, niegdyś
kaplica, gdzie zakonnicy odprawiali modły dla ludzi Świeckich. Podążając drogą
nieco dalej, z obydwu stron odgrodzoną kamiennym murem, dotrzeć można do dobrze
zachowanej Bramy Siedleckiej przyozdobionej wizerunkami świętych. Tuż obok, na
niewielkim wzniesieniu, można podziwiać ogrom kopalni wapienia.
Wiedzeni na pokuszenie, nie czekając
do Wielkiego Piątku, wracamy na szlak szukać skarbu. Narażamy się na porwanie
ze strony złych sił i utopienie w Tyńcu. Ale skarb to skarb. Obchodzimy niegdyś
studwudziestometrowe monstrum, zaglądając w niemal każdy zachowany zakamarek.
Witają nas stare, skruszone cegły i czarne pająki, które rozpostarły na murach
swe sieci. U stóp pionowego muru rzeka płynie wodospadem w dół. Być może to pod
nim ukryty jest skarb? A może diabelskie złoto skrywa się pod korzeniami
samotnej brzozy, gdzie uwięzione są dusze zakonnic? Coś z tyłu głowy mówi, żeby
nie zaglądać w te miejsca. Rozsądek to, czy sam diabeł za plecami cichcem stoi
i na duszę czyha? Nie wiadomo. Zaprzestajemy poszukiwań i w skupieniu oddajemy
cześć temu miejscu, w wyobraźni malując obraz jego świetności.
Bystre wody Eliaszówki
Żegnamy się z Diabelskim Mostem w
takim stanie, w jakim go zastaliśmy. Niewątpliwie był interesującym dziełem
rzemieślniczym na miarę czasów XVII wieku. Pochwała należy się majstrom, którzy
go wybudowali, poświęcając rzemieślniczej pracy dwie dekady. Zakonnicy, którzy
sfinansowali te prace, po jego skończeniu ochrzcili go Anielskim Mostem.
Niestety, ku ich rozpaczy, imię jego zostało wręcz odwrócone - ze względu na
tajemnicze ekscesy, które mają tu miejsce i samego diabła, który obrał to
miejsce za skrytkę swych kosztowności.
I tak oto legendy po zawaleniu się
części mostu doprowadziły do jego upadku. I tylko samotne drzewo na szczycie
ceglanego muru opowiada przechodniom upiorne historie.
A co, jeśli to sam czort poprzez
brzozę do nas przemawia?
Komentarze
Prześlij komentarz